Powiem Wam „La-la-la”

Performance Platform Lublin 2024

--

O performansie Katarzyny Kozyry “Lala”

AKT 1: Przyjazd…

Przyjechała w kartonie. Przyjechała normalnie, jak człowiek — raczej zapięta pasami, a nie owinięta folią bombelkową.
Została postawiona. Gdzieś, czekała, aż ją rozpakują. Pojawiła się i weszła — raczej przez główne wejście, jak reszta artystów.
Czekała na włączenie, jak już ją wkomponowali w przestrzeń sali. Była obecna, od razu.
Patrzyła przez jakiś czas przed siebie, a potem na ścianę — no cóż, tak ją ustawili. Patrzyła wszędzie, tam gdzie chciała — no cóż nie dano jej ograniczeń.
Jestem — nie jestem. Nie jestem — jestem.
Włosy — włosy. Oczy — oczy. Usta — usta. Nogi — nogi. Wszystko — wszystko.
Ale tak tylko fizycznie wszystko. Wygląda jak ona, ale to tylko tyle. Bez tego „czegoś”. I jakiś taki słuch nie teges, bo nie odpowiada. Znaczy się… Odpowiada, ale nie tak jak tego oczekuje człowiek od człowieka.
La-la-la.

AKT 2: Bycie…

Rozmowa…

La-la-la (rusza głową).
Cisza.
- La-la-la (rusza głową).
Stoję za nią, przed nią, obok niej.
- La-la-la (unosi dłoń, porusza nogą — góra, dół).
Przykucam, poczekam. Wpatruję się. Przyglądam budowie twarzy, szyi i dłoni. Analizuję ubranie. Gdzieś je widziałam. Gdzieś. Zaglądam pod krzesło. Widzę konstrukcję.
- La-la-la.
Myślę, na litość boską, myślę, ale w głowie, słyszę tylko „Z pytaniami do lali”.
- Jestem chodzącą historią.
Budzi we mnie lęk, obcość, a może specyficzną obecność. Na pewno przeczucie niesprawnej komunikacji. Ale jestem świadoma, że w tym momencie to ja nic nie mówię. To ja zaburzam ciągłość rozmowy.
Zbieram się na odwagę i podchodzę bliżej. Pochylam się nad Lalą. Chcę się upewnić czy na pewno słyszę to, co chce mi powiedzieć. Oprócz swojego ucha podtykam jeszcze rejestrator dźwięku. No mówi to, co słyszałam. A zamiast ludzkiego oddechu, słyszę pracę mechanizmu, upchanego w jej sztuczne kręgi, które umożliwiają ruch głowy. W tamtym momencie nie połączyłam faktów — dźwięku z ruchem… Odwracam się w stronę rejestratora, aby wyłączyć nagrywanie.
- AAAAA — wrzasnęłam będąc już i tak cała spięta. Łapię się za serce i racjonalizuję co się wydarzyło. Zza rogu wychodzi opiekun sali i sprawdza co się stało. Macham lekko rejestratorem, pokazuję Lalę.
- Przestraszyłam się — szepczę w jakiś dziwny sposób — Wszystko w porządku.
Ale nic nie jest w porządku. Myślę sobie. „Proszę, niech kiedyś zrobią szkolenia z prowadzenia wywiadów z robotami, proszę, to nie na moje nerwy, obecnie”.

Rozmowa.

O jak dobrze, że Pani jest. Niewypowiedziany kłębek myśli przyjął właśnie takie uczucie w moim organizmie. Ulgę z obecności drugiego człowieka. Katarzyna Kozyra, autorka owego obiektu artystycznego, podeszła razem z drugą artystką — Aleksandrą Jakubiak do Lali, przy której nadal stałam, zlękniona. Zaparłam się, że nie przeprowadzę wywiadu. I pomimo idealnej okazji ku temu, zdecydowałam się jedynie na small talk. Chcę, aby tekst był chłodny i specyficzny, jak moja relacja z Lalą. Zrekonstruujmy to.

Julia Sosnowska: Ona celowo ma jedną dłoń zaciśniętą, a drugą rozluźnioną?

Katarzyna Kozyra: Nie… Tak ją ustawili. Ale mówi i nuci.

Julia: Wiem, wiem. Przestraszyłam się już jej.
Katarzyna Kozyra zdała się zaintrygowana, więc kontynuowałam.
Julia: Chciałam się upewnić co mówi. Podeszłam do niej, pochyliłam, a potem spotkałyśmy się wzrokiem. Odwróciła się do mnie w momencie, w którym ja się do niej odwróciłam.

Katarzyna: Ale super!

Uśmiecham się i myślę sobie, że jak tak przez kilka minut stałam przy tej Lali, to ani razu nie skręciła głowy na lewo. Wydawało mi się, że nie miała zakresu ruchu w tę stronę i dlatego bez obawy podeszłam do niej właśnie z tej.
A tę myśl, przepchnęły słowa, które padły w internecie dotyczące sztucznej inteligencji.

Katarzyna Kozyra: […] Wkrótce mnie zastąpi.

AKT 3: Wychodzenie…

La-la-la. Radość. La-la-la. Ignorancja. La-la-la. Złość. La-la-la. Beztroska. Jakie skojarzenie przychodzi Ci do głowy, gdy słyszysz te sylaby? A co czujesz? Zależy od tego kto to mówi i w jaki sposób. W jakich okolicznościach. Prawda? A jakie uczucia wywoła w Tobie usłyszenie tych sylab z mechanicznej krtani robota? Jakiś rodzaj ulgi, że ta technologia nie zaszła nadto za daleko i może nie zastąpi ludzi jeszcze przez momencik? A co, jeśli powiem Ci, że ten robot — Lala wygląda jak jego autorka, artystka Katarzyna Kozyra? Co czujesz? Co myślisz? Pamiętaj. Ten robot przechowuje nawet jej głos! Sądzisz, że roboty mogą zastąpić artystów?
Prowokacja.

Wyjście…

La-la-la. Czymże jest „La-la-la”? Śmieję się pod nosem.
Może to wyśmianie absurdalnej potrzeby badania, pod każdym kątem, każdego słowa artysty? A może to próba zaszczepiania artystów na wieczność?
Śmieję się pod nosem, bo wiem co już powiem.
Mogłabym teraz starać się ująć ten obiekt artystyczny w pułapkę swojej opinii, aby za chwilę zaserwować interpretację jak na tacy. Mogłabym wchodzić w szczegóły życiorysu Katarzyny Kozyry. Mogłabym wspominać o jej ostatnich performansach i przywoływać powiązania, które widzę…
Mogłabym. Ale wiecie co?
Powiem Wam także…
La-la-la.

Julia Sosnowska

Fot. Marta Ryczkowska

--

--

No responses yet